top of page

Marek Markiewicz  Olsztyn, 21 listopada 2014

Rzekła Łagodność do Niesforności:

„Dzisiaj na płótnach będziemy gościć

by zmiękczać linie, wygładzać kreski

subtelnie z ochry wchodzić w niebieski;

Lekko szalone, jakże zmysłowe

zwiedzać będziemy sny Elwirowe” .

 

Ale Niesforność jej nie słuchała

z płótna na płótno przeskakiwała;

w trąby zaryczy, z dziobów zaćwierka

„Ach! Łagodności, graj ze mną w berka!”

 

I tak ganiają się niestrudzone,

dźwięcznym półcieniem, barwnym półtonem,

raz wielkim stadem, raz małym statkiem

ciągle w podróży pod róży płatkiem

całe w wiatrakach i ptakorybach...

 

Oto i Sztuka Niefrasobliwa 

Joanna Wilengowska - KILKA WYNALAZKÓW ELWIRY IWASZCZYSZYN

 
Jeśli poszukiwanie - i, co ważniejsze, odnajdywanie - szczęścia polega na tworzeniu jego enklaw i jeśli tego rodzaju enklawą może być sztuka - to malarstwo olsztyńskiej artystki Elwiry lwaszczyszyn należy traktować właśnie jako rodzaj azylu, wytchnienia i radości. To sztuka nie agresywna, nie koląca w oczy, nie bolesna, nie rozdrapująca ran i nie bulwersująca. Tak jakby artystka sama siebie bawiła, sama sobie opowiadała wesołe

i pocieszające historyjki, sama dla siebie produkowała system skojarzeń

i rozbawień. Czy bycie daleko od kontrowersji, obrazoburstwa i perwersji oznacza daleko od sztuki
współczesnej? Czy koić, cieszyć się i bawić oznacza być naiwnym, nawet infantylnym albo jeszcze gorzej - ślepym i obojętnym na bagno tego świata? Tak się czasami uważa, jakby koturnowość, patos czy inny ciężki kaliber same w sobie miały większe znaczenie, nawet jako puste foremki. Jakby eksperyment – zupełnie nieważne jaki - stał wyżej na podium. Jakby hasła „ból egzystencji czy „dramat człowieczeństwa" odnajdywały zawsze to samo rozwiązanie i jakby to był jedyny sensowny sposób opisania istoty ludzkiej - pojedynczo i gatunkowo. A przecież jest i druga twarz człowieka, bardziej oczywista, która rzadziej manifestuje się w sztuce, a częściej w seryjnej produkcji zwykłego dnia, w codziennej radości i codziennym zatroskaniu. W spacerze, tańcu, oddychaniu czystym powietrzem. W zachwyceniu miastem i ludźmi. Poprzez sny, a nie poprzez koszmary. Przez afirmację kolorów. Może więcej odwagi wymaga tego rodzaju „niepoważna" sztuka, a może jej niepowaga jest pozorna, bo dociera do tych samych gra nic i rozsuwa te same kotary, tylko z drugiego końca -

z jasnej strony?
Kilka wynalazków Elwiry lwaszczyszyn nadaje temu malarstwu rys indywidualny i naprawdę trudno pomylić jej obrazy z twórczością innych autorów. Być może każdy z wynalazków przez nią stosowanych - z osobna - już gdzieś zaistniał i być może dawno wymościł sobie wygodne gniazdko w historii sztuki - ale przecież nie odkrywczość jest siłą tego malarstwa,

a kombinacja składników. Jak w każdym dobrym przepisie - ze znanych

i rozpoznanych komponentów wypiec oryginalną w smaku potrawę - oto wyzwanie.
 
ANTYGRAWITACJA
 
Czyli grawitacja, której coś się pomyliło - zamiast ściągać w dół, trzymać przy sobie, nadawać hierarchię, oddzielać ziarno od plew, czyli ciężkie od lekkiego, i która robi odwrotnie odpycha do ziemi, wybrzusza, zmusza do lewitacji, miesza kozę z katedrą, a rowerzyście pozwala bez problemu jeździć do góry kołami. Środek ciężkości bywa gdzieś w dole, to prawda, zdarza się i tak, po bożemu, ale jednocześnie robi skoki w bok, przeciąga na swoją stronę kilka zbuntowanych elementów - a mogą to być równie dobrze budynki, ludzie, jak zwierzęta - i każe im wirować wokół niespodziewanych centrów, gdzieś z boku właśnie, na ukos i do góry nogami, na przekór solidnemu gruntowi. Naprawdę, w tym porządku - bo niewątpliwie to porządek, nie chaos - domy mogą mieć dachy w miejscu fundamentów, kamienice nigdy nie nadwyrężają kręgosłupów, wychylając się pod kątem 45 stopni, a motocyklista nie musi siadać na motorze, żeby razem z nim podróżować w tę samą stronę - lekko trzymając go za kierownicę jak za rękę. Precz z grawitacją! Precz z uciskiem materii przez materię, precz z dyktatem kilogramów i ton, precz z totalitaryzmem środka ciężkości! Niech żyje anarchiczna strona tego bytu - bo czy to nie sprawiedliwiej?
 
BEZDŹWIĘCZNA MUZYKA
 
Jak brzmi odgłos jednej klaszczącej dłoni? - pyta najsłynniejszy buddyjski koan. Jak brzmi namalowana orkiestra? - oto następne pytanie, które można sobie postawić. Przez płótna Elwiry Iwaszczyszyn maszerują muzycy, wędrują przedziwne orkiestry, ktoś gra na trąbce, ktoś na gitarze,

a nawet wydaje się, że ktoś nuci pod nosem. Tak dużo tu muzyki, chociaż nie słychać ani jednego dźwięku. Farba jest niema, ale malarz jest producentem złudzeń, może więc tworzyć złudzenie dźwięku i malować „muzycznie", tak jak pisarz może pisać malarsko. Ciekawe, czy oglądający obrazy dokładają sobie w mózgu muzykę do tego, co widzą? Pochody muzykantów w natchnieniu wypełniają przestrzeń bezdźwięczną muzyką. Aż trudno im nie uwierzyć.
 
RADOŚĆ DOJRZAŁA
 
Tak, radość życia, jasna strona ulicy i rozpogodzona twarz rzeczywistości. Jak najbardziej, to dominuje. Ale tak to zwykle bywa, że za radością, nawet tą szczerą i stuprocentową, ciągnie się taborem smutek. „Nostalgia mi za tobą wykrzywiła gębę" - rzekł był swego czasu Edward Stachura. Nostalgia ma to do siebie, że wykrzywia gębę i sączy się niepostrzeżenie, ale skutecznie. Przesącza się przez radość, nawilża ją. W tym wypadku subtelnie, łagodnie. Architekci, którzy mają na głowie tyle architektury - zabawni, ale zarazem smutni, z zamkniętymi oczyma. Latające kobiety - tak lekkie, że aż nieważne. Natchnieni grajkowie - ekstatyczni, ale samotni, nawet jeśli w orkiestrze, porozdzielani. Smutek pięknego snu. Radość świadoma mijania, podbudowana doświadczeniem. Tak daleka od rozpaczliwego hedonizmu, który króluje w naszych czasach. Kruchość, znikanie, zmiana światła.


NAPOWIETRZENIE
 
To jedne z najbardziej napowietrzonych obrazów, jakie widziałam. Analiza składu chemicznego wykazałaby na pewno bardzo dużo 02. Dużo tlenu, bo dużo powietrza. Tak dużo powietrza, w którym unoszą się postaci, sennie lewitują, wspomagane przez antygrawitację. Przestrzeń płótna oddycha. Powietrze filtruje kolory - standardowo czerwone maki zaniebieszczają się w szybkim tempie. Noc, z kilkoma księżycami dla osłody, ma powietrze gęstsze i bardziej zmysłowe, soczyście niebieskie, granatowe, turkusowe. Gęste jak zupa i sny.
 
UBUDYNKOWIENIE
 
Tyle powietrza, oddychającej przestrzeni, a tak wiele miejsca dla budynków. Architektura nie jest tłem tych obrazów, tylko równoprawnym bohaterem. Może za sprawa zainteresowań artystki - absolwentki Wydziału Architektury Wnętrz Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku. Na płótnach gości jednak zdynamizowana architektura „zewnętrza". Równie pięknie tańczą bretońskie czy hiszpańskie katedry, co kamieniczki olsztyńskiego Starego Miasta. Te pierwsze pikują w górę, jak średniowieczne rakiety. Te drugie tłoczą się ramię przy ramieniu, tworząc szeregi, wyznaczając szlaki uliczek. Można nimi podążać, ale można również zatrzymać się, żeby coś zagrać albo po prostu unosić się nad nimi w powietrzu, z parasolką lub bez. Senny i baśniowy rodowód mają tajemnicze zamki na wzgórzach. Siedziby nierozwikłanych mitów, ku którym pielgrzymują dziwni wyznawcy. A wszystkie budynki skąpane w historii, do historii się odwołujące i historie rodzące. To nie miejskie pejzaże, to raczej zwykłe współistnienie człowieka i materii. Materii przez niego ukształtowanej, gliny przemienionej w ceglane ciała budynków - ciała poruszające się, wyginające, pozbawione sztywności realizmu, jakby stające na palcach, same siebie wyciskające ku górze.
Drobiny ludzi przemijają, są przesuwane przez wiatr, fruwają w przestrzeni jak zarodniki życia i kończą się szybko, jak wszystkie wesołe i smutne piosenki.

Janna Daniło  lipiec 2020

Rysunki Elwiry Iwaszczyszyn znam od lat i czynią dobro w moim życiu. Sprawiają, że łagodnieję i uśmiecham się, patrząc na pełne marzeń i oddechu lekkiego wiatru opowieści o szczęśliwych ludziach.

Postaci magiczne żyjące w dobrostanie z psem, kotem... każdym ptakiem. Tu człowiek jest przyjazną łagodnością, tu się odpoczywa, a potem tęskni za rysunkowymi historiami Elwiry Iwaszczyszyn. Oglądajcie dla zdrowia. Ptasie drzewa, głos saksofonu - może i Was uniesie magiczny czerwony parasol z innych rysunków.

 

 


 

bottom of page